W ostatnim artykule cyklu o Fragmentacji przedstawiłem moją teorię spiskową na temat zgiełku powstałego wokół fragmentacji . Jeszcze wcześniej pisałem też o historii zjawiska fragmentacji i o lśniącym punkcie zwrotnym w mojej teorii, czyli o pojawieniu się telefonu iPhone. Punkt ten, jak i jego konsekwencje jest o tyle ciekawy, że postanowiłem go nieco rozwinąć.
W moim odczuciu zgiełk wokół fragmentacji powstał na skutek przyzwyczajenia do zamkniętości platformy Apple i jej prostoty.
Na rynku mobilnym nagle pojawił się nowy gracz (Apple), który niemal od zera zbudował nowatorki model dystrybucji aplikacji, samą ideę ich popularyzacji, jak i hermetyczny ekosystem okrzyknięty przez marketingowców wyznacznikiem nowych trendów.
Pisząc mój cykl artykułów dotyczących Fragmentacji zacząłem zastanawiać się nad przyczynami problemu Fragmentacji i dlaczego nagle zaczął on dotyczyć niemal każdego z nas. Jak to się stało, że niemal każdy z czytających od czasu do czasu portale internetowe dotyczące mobilności natknął się na artykuły dotyczące fragmentacji ? Czas na moją teorią spiskową dziejów ;)
W poprzednim artykule o historii fragmentacji pt. "Fragmentacja 10 lat temu" przedstawiłem kilka faktów z nie tak odległego dawnego podziału rynku mobilnego.
Najważniejszym wnioskiem z tego wpisu jest to, że fragmentacja rynku mobilnego była niemal od zawsze, byliśmy do niej przyzwyczajeni i był to raczej problem technologiczny, dla zaawansowanych użytkowników i rzadko przedostający się do szerszej opinii publicznej.
Zaznaczyłem też, że takie spojrzenie na fragmentację zmieniło się na skutek pewnego punktu zwrotnego, który wywrócił rynek mobilny do góry nogami.
Pisząc mój cykl artykułów dotyczących Fragmentacji zacząłem zastanawiać się nad przyczynami tego problemu. Postanowiłem cofnąć się nieco w przeszłość i przypomnieć sobie jak wyglądał rynek mobilny kilka lat temu.
Cofnijmy się 5 - 10 lat. Aplikacje na telefony ograniczały się w zasadzie do tworzenia aplikacji na Windows CE/Mobile, BREW, J2ME. Już wtedy mieliśmy do czynienia z dużą fragmentacją i różnorodnością modeli telefonów.
Tak jak w przypadku BREW, czy Windows Mobile, istniało wiele różnorodnych modeli telefonów obsługujących J2ME. Tworząc aplikacje trzeba było brać pod uwagę wiele rozmiarów ekranów, dostępności dodatków takich jak Bluetooth, GPS, czy obsługa multimediów.
Cykl artykułów o fragmentacji rozpoczynam od postaw. Zacznijmy od tego, czym jest fragmentacja ?
Najprościej mówiąc, mamy do czynienia z fragmentacją systemu, gdy w danej chwili, w ramach jednego ekosystemu istnieje jednocześnie wiele wersji, urządzeń, sterowników, i/lub opcji dodatkowych. Fragmentację możemy także rozumieć jako różnorodność. (w moich artykułach postawiłem pomiędzy nimi znak równości)
Fragmentacja prowadzi do rozwarstwienia, utraty ciągłości, niekonsekwencji. To z nimi muszą radzić sobie programiści tworzący aplikacje, ale także twórcy samego systemu. (nie zapominajmy o tym aspekcie!)
Mocno sfragmentowany system powoduje wzrost kosztów wytwarzania oprogramowania – twórcy oprogramowania muszą przeznaczyć więcej funduszy na zaadresowanie specjalistycznych funkcji na konkretnych urządzeniach, jak i przetestować je na każdym z nich.
W sieci swego czasu strasznie głośno było na temat „największego zła mobilności”, czyli tak zwanej Fragmentacji przez duże „F”.
Kolejne serwisy prześcigały się w ocenie, który to mobilny system jest najbardziej sfragmentowany i w związku z tym, który jest najlepszy dla użytkowników.
Fragmentacja urosła już niemal do rangi legendy, a jak to z legendami bywa zaczęto o nich pisać niemal na każdym blogu i portalu.
W sieci wybuchła panika. Oczywiście nie trudno się domyśleć, którego systemu w szczególności dotyczyła ta nagonka .
Gdy obserwuję wszechobecne artykuły, jedyne do czego mogę je porównać to do reklam niskobudżetowego horroru klasy „B”. Czekam już na premierę kinowej wersji hitu pt. „Zemsta Toksycznej Fragmentacji”.
Skąd to porównanie? Wystarczy spojrzeć na listę pierwszych, zaskakująco-przejmujących w swej grozie, nagłówków w wynikach polskiego Google: